sobota, 29 lipca 2023

5. Lipcowy deszcz

"Wrócę.
Nie wiem kiedy, ale wrócę.
Nie wyrzucaj mnie, gdy wrócę sama."
~Dorota Terakowska
~***~
    Tęskniłam za tym wszystkim, nie powiem, że nie. Było mi wstyd, że zniknęłam na tak długi czas znowu. Nadal byłam w posiadaniu większości swoich koni, ale wystawiałam już oferty sprzedaży, bo z częścią nie czułam już żadnego przywiązania a posiadanie tylu zwierząt było kłopotem i to nie tylko dla mnie. Pewnie sobie pomyślicie, że jak tak mogłam się zachować? Zwalić dbanie o moje zwierzęta na głowę kogoś innego...Cóż. Kompletnie nie wiem co się stało, ale bardzo zatęskniłam za tymi beztroskimi chwilami, kiedy leżałam w trawie i robiłam zdjęcia moim plastikowym wierzchowcom a także siedziałam godzinami nad robieniem kantarów, które zdobiły moje kochane łebki. Brakowało mi również tych wszystkich ludzi, którzy tak jak ja z zamiłowaniem spędzali wolne chwile na wybiegach czy w boksach z końmi.
    Jak się okazało nikt nie miał mi tego za złe, że mnie nie było tyle czasu, zostałam wręcz ciepło powitana w skromnym gronie pasjonatów koników.

    Oj miałam sporo do nadrobienia... Kiedy tylko przyjechałam do The Windwood, obeszłam całą posiadłość oceniając jej stan i powiem szczerze, że zrobiło się trochę rzeczy do roboty. Trzeba będzie odnowić ogrodzenia i wymienić dach stajni, bo jak się okazało, zaczął przeciekać. Tak naprawdę najchętniej postawiłabym całkiem nowy budynek a tę starą szopę rozebrała. Nawet miałam to już wcześniej zaplanowane, bo cała góra próchniejących desek została uprzątnięta zaraz za pierwszym padokiem, jak się wchodziło na posesję i było to idealne miejsce na nową stajnię. W końcu nie trzeba by było latać taki kawał. W miejsce starej chętnie bym postawiła jakiś domek, w którym mogliby się goście zatrzymywać. Może nawet zorganizowalibyśmy wtedy jakieś obozy konne...
Tak stałam i rozmyślałam na środku drogi, kiedy usłyszałam stukot kopyt. Odwróciłam się i ujrzałam na placu Ravela - naszą stajenną gwiazdę, dzięki której tak naprawdę rozpoczęła się moja prawdziwa przygoda z końmi. Wspaniały koń kupiony za grosze, który dopiero u nas pokazał swój prawdziwy talent i zaczęliśmy brać udział w zawodach (a zawsze myślałam, że to nie ma sensu). Ravela akurat dosiadała Tośka - również jedna z pracownic. Kiedy pooglądałam sobie jak zaabsorbowana Tośka zręcznie wykonuje cały układ na parkurze, postanowiłam że weźmiemy udział w zawodach. Akurat fartem się to stało, że dostaliśmy zaproszenie na zawody w Czechach od naszego znajomego. Dopiero po zakończonych ćwiczeniach mnie dojrzała.
    - Hejka! - krzyknęła i energicznie zeskoczyła z Ravela. - Jak dobrze znowu Cię widzieć! Nie masz pojęcia jak się tutaj niektórzy stęsknili za Tobą. Ten pan również.
    - Cześć! - odpowiedziałam. - Ja również się stęskniłam. Jak to jest możliwe, że wróciłam już jakiś czas temu a Ciebie nigdzie nie widziałam?
    - A mieliśmy parę wyjazdów, wakacje... Dopiero teraz wróciłam, żeby potrenować na Ravelu. Ciągle wymiata na parkurze!
    - Domyślam się. - uśmiechnęłam się, spojrzałam na Ravela i zmieszałam się. Przecież jakiś czas temu jego też chciałam sprzedać i chyba żałowałabym tego do końca życia. To dzięki niemu zaczęłam się udzielać w końskim i modelarskim świecie. Bez tego zakochania się w nim jako dziecko nigdy The Windwood by się tak nie rozrosło.
    - Wezmę i go rozsiodłam. - dodałam - Chętnie z nim trochę spędzę czasu.
    - Oki, oki. W takim razie Ci go zostawiam - Tosia podała mi wodze i popędziła do domu się przebrać i ogarnąć.
    Gdy zostałam już sam na sam z Ravelem to podeszłam do jego boku i wskoczyłam na siodło. Ravel zarżał i ruszyliśmy do stajni. Ravel był bardzo wyczulony na dotyk, wystarczyło, że lekko dotknęłam się do jego boków a wykonywał każde moje polecenie. Nawet pomimo tego, że byłam raczej miernym jeźdźcem. W siodle na grzbiecie Ravela czułam się jakbym płynęła w powietrzu.
Nim się spostrzegłam już byliśmy pod wrotami stajni. Zeskoczyłam z Ravela i wprowadziłam go do środka a potem prosto do boksu, który znajdował się niedaleko głównego wejścia od prawej strony. Rozsiodłałam go i wytarłam trochę słomą, bo widać było mokre plamy na sierści po treningu.
    - Jeszcze tu wpadnę do Ciebie - szepnęłam mu na ucho i spojrzałam na zegarek. 
Zbliżała się pora karmienia i w stajni zaczęło się powoli robić głośno, bo koniska zaczęły się kręcić po boksach. Wyszłam z boksu i spojrzałam przez otwarte wrota stajni. Nawet nie zauważyłam, kiedy niebo zaszło chmurami i zaczął padać drobny, letni deszczyk. Zawsze uwielbiałam go, bo przypominał mi o swoich życiodajnych właściwościach i odradzającej się przyrodzie, która zawsze była dla mnie symbolem nowych sił i pomysłów.

    Stałam i patrzyłam, wdychając do płuc świeże powietrze...

4 komentarze:

  1. Tęskniłam za twoimi opowiadaniami! A w tej czuć jakąś przyciągającą nostalgię. Bardzo miło się czytało.
    Czekam na kolejne przygody i wpisy :D!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :D Mnie też nostalgia bierze przy takich wpisach, bo uwielbiałam się kiedyś bawić i wymyślać różne scenki z modelami.
      Pozdrawiam!

      Usuń